Wydarzenie wymyślone przez Beatę Grzywacz, szefową Fundacji Mieć Pasje, od lat z pasją przez nią organizowane, doczekało się pomocników. Beata to taka tarnobrzeska Mikołajka, która co roku całą swą mocą pracuje po to, by tarnobrzeżanie i mieszkańcy całego regionu dostali w prezencie na święta możliwość zaopatrzenia się w unikatowe upominki oraz specjały olejowo-miodowe-kuchenne. W tym roku Pani Mikołajka sama dostała prezent: dwa Elfy, dwie Kasie, Kasię Jewiak (Supełki i węzełki) i Kasię Jugo (Fundacja Damy Radę) do pomocy, które wsparły logistykę i cały proces organizacyjny wydarzenia.
Kolorowe jarmarki....
Czego na tym kiermaszu nie było… I piękne obrazy, ceramika, rzeźby, i serwety czy bombki wykonane na szydełku, wydziergane szale czy swetry, ozdoby robione techniką quillingu, i niesamowite ławy… Nie zabrakło biżuterii, galanterii skórzanej, różnego typu ubrań i narzutek, czapek, opasek i innych nakryć głowy. Można było nie tylko kupić dużo ozdób i pachnideł do wnętrz, ale też wszystko, by ozdobić siebie, całą swoją rodzinę, wszystkich sąsiadów w okolicy, a i dla zwierząt wiele się znalazło. Oczywiście była to okazja, by zadbać o dobre samopoczucie i zdrowie swoje i innych: stąd na zimno tłoczone oleje, naturalne kosmetyki, miody… Nie zabrakło też rzeczy do poprawy humoru typu zawieszki: „Tu rządzi Dziadek… dopóki nie wróci Babcia”. Oczywiście dużo miejsca zajmowały różnego typu, ręcznie robione słodycze, owoce w czekoladzie, przekąski z Podhala, napitki, kulebiaki i specjały stowarzyszeń i kół gospodyń wiejskich. Jednym słowem: miód, mydło, powidło plus wszystko, co piękne.
Autorami pięknych rzeczy byli nie tylko znani i uznani artyści, ale i pracownicy szkół czy przedszkoli, którzy dzięki sprzedaży własnoręcznie robionych stroików czy aniołków dorzucili do edukacyjnej kasy trochę grosza, na coś słodkiego albo wyjście "na miasto" z dzieciakami (ukłony dla Przedszkola nr 5).
Trzy kobiety
Ponad 80. wystawców z niemal całego kraju i… trzy kobiety w sztabie organizacyjnym. Owszem, bez wsparcia ekipy z Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji pewnie trudno byłoby sobie poradzić z taką liczbą namiotów, promocja miasta nie zawiodła i wsparła informacyjnie, ale cała reszta…
Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jak bardzo Beata Grzywacz i dwie Kasie są teraz zmęczone. Ale powinny być przy tym bardzo dumne z siebie. Bo to był nie tylko czas wystawiania i kupowania. To był też czas rozmów: artystów między sobą, rękodzielników z kupującymi, kupujących z ich rodzinami, znajomymi. To były chwile zachwytu nad nieustająco zdumiewającymi możliwościami ludzkich rąk i głów. To był powrót do zatrzymania się i westchnięcia nad pasją i nad istotą człowieczeństwa: zdolnością tworzenia. Nad sztuką. To był weekend zachwytu nad niepowtarzalnością, nad tym, czym warto inspirować młode pokolenie, do czego warto wracać po latach zachłyśnięcia się plastikowymi, masowo produkowanymi bibelotami.
Jest w ngo jakaś siła...
A dla władz taka mała wskazówka: zobaczcie, ile są w stanie zrobić/ zorganizować organizacje pozarządowe, jeżeli im się na to pozwoli i wesprze, choćby chłopakami z jednostek podległych. Jest w organizacjach pozarządowych jakaś siła (trawestując słynną pieśń Haliny Kunickiej, która była piewcą orkiestr dętych) czego dowodem choćby fakt, że już w kolejną niedzielę kolejny kiermasz i niesamowita Parada Mikołajów, organizowana, a jakże, przez NGO: Stowarzyszenie Esteka.
Zdjęcia z pierwszego dnia kiermaszu obejrzycie tu:
https://sandomierz.cozadzien.pl/zdjecia/iii-rekodzielniczy-kiermasz-bozonarodzeniowy-zdjecia/76195
Zdjęcia z drugiego dnia kiermaszu obejrzycie tu:
Rozmowę z Beatą możecie odsłuchać tu: