Spacerując po straganach na sandomierskiej starówce, łatwo usłyszeć podobne opinie: klienci porównują ceny wyjątkowych, często ręcznie robionych pamiątek z masową produkcją z Chin, nie doceniając przy tym wartości kulturowej ani pracy lokalnych rzemieślników.
– Ludzie pytają, dlaczego magnes kosztuje 12 zł, skoro w internecie można kupić podobny za 3 zł. Tyle że tamten nie ma nic wspólnego z Sandomierzem, a nasz jest zrobiony ręcznie – mówi jedna ze sprzedawczyń z małego rynku.
Problemem staje się także rosnąca roszczeniowość i nieuprzejmość części klientów. Sprzedawcy przyznają, że coraz częściej spotykają się z nieprzyjemnymi komentarzami, krytyką cen, a nawet porównywaniem ich pracy do „taniej chińszczyzny”.
Chociaż turyści nadal odwiedzają Sandomierz tłumnie, wśród handlarzy narasta niepokój, że ten model sprzedaży pamiątek może wkrótce się załamać – zwłaszcza jeśli nie zmieni się nastawienie klientów do wartości rękodzieła i pracy lokalnych twórców.
– Jeśli tak dalej pójdzie, zostaną tylko magnesy z internetu i plastikowe kubki z masowej produkcji. Tylko co wtedy zostanie z prawdziwej pamiątki? – pytają retorycznie sprzedawcy.