Działacze klubu ze Skawiny już dzień wcześniej informowali, że jeśli nie spadnie pół metra śniegu, to zdołają przygotować sztuczną murawę do gry. Słowa dotrzymali – boisko nadawało się do użytku i Siarka mogła przystąpić do meczu. Problem pojawił się jednak w kadrze gości. Pierwszy raz w tym sezonie zabrakło Pawła Mroza, autora 13 ligowych bramek, który pauzował za nadmiar żółtych kartek.
Śliska nawierzchnia utrudniała grę obu drużynom. W pierwszej połowie brakowało dokładności, a zawodnicy ślizgali się przy strzałach i podaniach. Wiślanie mieli dwie dobre okazje, ale Michał Banik i Błażej Radwanek zmarnowali swoje szanse, dzięki czemu Siarka zeszła na przerwę z bezbramkowym remisem.
Decydujące wydarzenia przyszły po przerwie. Już dwie minuty po wznowieniu gry gospodarze wykorzystali zamieszanie po rzucie rożnym. Jakub Gut dopadł do bezpańskiej piłki i uderzeniem z kilkunastu metrów pokonał Jakuba Raciniewskiego, choć futbolówka wpadła do siatki po przełamaniu jego rąk.
W 65. minucie było już 2:0. Ponownie po dośrodkowaniu z narożnika powstał chaos w polu karnym Siarki – po zablokowanym strzale Stachery piłka spadła na 7. metr, gdzie Patryk Wiszniowski dopełnił formalności.
Siarka walczyła o przedłużenie serii ośmiu spotkań bez porażki i w 82. minucie wróciła do gry. Po strzale głową Krystiana Kardysia bramkarz gospodarzy odbił piłkę, jednak Killian Benvindo z bliska głową wpakował ją do bramki. Tarnobrzeżanie próbowali jeszcze wyszarpać remis, ale ostatecznie musieli pogodzić się z porażką, która przerwała ich świetną passę.