Pan Siekiera, rolnik z miejscowości Gałkowice, stanął przed trudnym wyborem: albo pozostawić plony na polu, albo spróbować znaleźć inne rozwiązanie. – Mamy 2,5 hektara papryki, uprawianej bez herbicydów, w systemie nawodnionym, by ograniczyć użycie chemii. Koszt zbioru jest jednak tak wysoki, że nie byłbym w stanie pokryć go z pieniędzy, które proponują skupy – mówi gospodarz.
Z bezsilności narodził się pomysł, aby zaprosić mieszkańców i wszystkich chętnych na pole. Każdy może przyjechać, zebrać paprykę dla siebie i zabrać ją do domu. Rolnik nie oczekuje zapłaty, choć zachęcamy do dobrowolnych datków – tzw. „co łaska” – które pozwolą choć częściowo zrekompensować poniesione straty.
Pierwsi chętni już pojawili się w Gałkowicach. – Chcemy, by ludzie zobaczyli, jak ogromna jest dysproporcja pomiędzy ceną, jaką otrzymuje rolnik, a tą, którą płacą konsumenci w sklepach. Podobny problem dotyka setek gospodarstw w całej Polsce – podkreśla Pan Siekiera.
Choć pierwsze przymrozki uszkodziły rośliny, owoce wciąż nadają się do odbioru. Pole znajduje się niedaleko miejscowej OSP – wystarczy skręcić w polną drogę, aby dotrzeć na miejsce.
Akcja w Gałkowicach to nie tylko okazja, by zaopatrzyć się w świeżą paprykę prosto z pola, ale także gest solidarności wobec rolnika i całej branży.